Home » Patron Szkoły

Patron Szkoły

Karolina przyszła na świat 2 sierpnia 1898 r. Była czwartym z jedenaściorga dzieci Jana i Marii Kózków z czego czworo zmarło. Ochrzczona została 7 sierpnia w kościele parafialnym w Radłowie przez ks. Józefa Olszowskiego, w obecności rodziców chrzestnych – Jana Kosmana i Karoliny £opuszyńskiej.
Obecnie Wał – Ruda należy do parafii Zabawa. Wyróżniała się spośród rodzeństwa bardzo dobrą pamięcią i posłuszeństwem w stosunku do rodziców.

Dziewczyna wzrastała w ubogiej, ale bardzo religijnej i kochającej się rodzinie.
Rodzice Karoliny wychowywali dzieci w duchu religijnym i patriotycznym. Byli oni ludźmi głęboko wierzącymi, pielęgnującymi tradycje religijne i obyczajowe. Ich surowe życie upływało na pracy. Wiele czasu w tym domu poświęcano też na modlitwę. Regularnie uczęszczano w niedzielę i święta, a także często w dni powszednie, do odległego o 7 km kościoła. Ze względu na religijną atmosferę panującą w rodzinie Kózków, miejscowi ludzie nazywali ich dom „kościółkiem” lub „Betlejemką”. To tu gromadzili się sąsiedzi, aby słuchać żywotów świętych i Pisma świętego.
Naukę w szkole wiejskiej Karolina rozpoczęła w 1906 r. Była to tzw. szkoła czteroklasowa – nauka trwała sześć lat. Po jej ukończeniu Karolina uczęszczała ponadto do tzw. klasy uzupełniającej, gdzie lekcje odbywały się trzy razy w tygodniu. Kierownik szkoły podstawowej, do której uczęszczała Karolina, stawiał ją za wzór uczennicy, gdyż na każdym świadectwie miała wyłącznie oceny celujące. Lata szkolne wypełniała jej nie tylko nauka, ale i opieka nad piątką młodszego rodzeństwa, w wieku od 2 do 13 lat, którym nieraz zastępowała matkę. Mimo łatwości w nauce nie myślała o dalszej edukacji, gdyż rodziców nie było na to stać. Choć starsza siostra i koleżanki namawiały ją do wyjazdu do pracy za granicę (do Niemiec i do St. Zjednoczonych) postanowiła zostać na ojcowiźnie. Gdy nie było pilnej pracy w gospodarstwie, chodził „na zarobek” do dworu w Radłowie, by finansowo pomóc rodzicom.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowała się fotografia Karoliny, reprodukowana ze zdjęcia grupowego uczennic i uczniów, wraz z kierownikiem szkoły Franciszkiem Stawiarzem. Na zdjęciu widać Karolinę tuż obok kierownika, częściowo zasłoniętą przez stojące przed nią koleżanki. Rysy twarzy wyraziste, twarz harmonijna, raczej podłużna, czoło wysokie, włosy bujne, zaczesane gładko do tyłu. Wzrostem i budową fizyczną Karolina przewyższała rówieśniczki.
Karolina jako kilkunastoletnia dziewczyna była nazywana przez ludzi ze swojego otoczenia „prawdziwym aniołem”, „najpobożniejszą dziewczyną w parafii”, „pierwszą duszą do nieba”. Dziewczyna bardzo gorliwie uczestniczyła we Mszy św. Z wielką pobożnością odprawiała Drogę krzyżową i Gorzkie żale. W każdy pierwszy piątek miesiąca przystępowała do spowiedzi i komunii św. O Najświętszej Dziewicy mówiła: „moja Matka Boża”. Codziennie odmawiała różaniec.
Była wzorową uczennicą. Chętnie uczyła się religii. Swoje wiadomości pogłębiała przez czytanie Pisma świętego, żywotów świętych oraz innych książek i czasopism religijnych.
Pomagała rodzicom, sąsiadom, rodzeństwu. Była bardzo wrażliwa na cierpienia drugich, zwłaszcza chorych, którym starała się pomóc na miarę swych możliwości. Swą życzliwością i dobrocią wprowadzała w otoczenie dużo optymizmu i radości.
Apostolska działalność Karoliny musiała być szczególnie gorliwa, skoro proboszcz Zabawy, ks. Wł. Mendrala, uważał dziewczynę za swą „prawą ręką”.
Podobną apostolską gorliwość ujawniała w rodzinnym przysiółku, pomagając swemu wujowi Franciszkowi Borzęckiemu w prowadzeniu wioskowej czytelni.
Zapewne życie Karoliny upływałoby na służeniu Panu Bogu i ludziom, gdyby nie wydarzenia z czasów I wojny światowej.
W listopadzie 1914 roku wojska rosyjskie, idąc za wycofującymi się Austriakami, dotarły do Zabawy i Wał – Rudy. Mieszkańcy byli przerażeni, zwłaszcza że w wiosce pozostali nieliczni mężczyźni. Kobiety bały się napaści ze strony zachodzących do domów żołnierzy.
W pierwszym dniu pobytu wojsk okupacyjnych jakiś żołnierz wszedł do domu Kózków. Karolina, która siedziała wtedy przy maszynie i szyła, poderwała się natychmiast i wyszła z izby. Żołnierz nie wyrządził jednak nikomu krzywdy, zjadł i odszedł.
18 listopada 1914 roku, był drugim dniem pobytu wojsk w Wał-Rudzie. Rankiem, Karolina chciała pójść do kościoła. Jednak matka, mając jakieś niedobre przeczucie, zabroniła jej i poszła sama. Karolina pozostała w domu z ojcem, siostrą Rozalią i maleńkim braciszkiem Władysławem, w kołysce.
Około godziny 9.00 nieoczekiwanie wszedł do domu uzbrojony żołnierz rosyjski. Później okazało się, że był to ten sam, któremu w sąsiedztwie bezpośrednio przedtem szczęśliwie uciekła napastowana przez niego młodsza koleżanka Karoliny, Maria Gulik. Gdy wszedł, Karolina przygotowywała akurat śniadanie domownikom, ojciec zaś nosił ze stodoły paszę dla bydła, rozejrzawszy się wokoło, zapytał, gdzie są wojska austriackie, na co Karolina odpowiedziała, że nie wie i natychmiast poleciła młodszej siostrze Rozalii przywołać ojca. Przybył spiesznie. Żołnierz powtórzył pytanie, które zresztą nie miało sensu, ponieważ o kierunku wycofywania się Austriaków wiedzieli lepiej ścigający Rosjanie niż przestraszeni mieszkańcy wioski. Usłyszał więc taką samą jak przedtem odpowiedź. Ojciec usiłował jeszcze poczęstować go chlebem, masłem, śmietaną, ale żołdak odtrącił to wszystko.
W tej samej chwili Karolina spróbowała wymknąć się z mieszkania. Żołnierz jednak zastawił wyjście, przytrzymując nadto drzwi klamką. Chwyciwszy następnie Karolinę za rękę, kazał jej oraz ojcu ubierać się w drogę, rzekomo do komendanta, mówiąc przy tym do Karoliny: „£adna jesteś, ty mi drogę pokażesz!” Napadnięci próbowali protestować i tłumaczyć się niewiedzą, ale wywołało to tylko większą wściekłość żołnierza. Karolina, szarpnięta gwałtownie ku drzwiom, zaledwie miała czas po raz ostatni spojrzeć na obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zarzucić na siebie kurtkę brata i chusteczkę na głowę.
Wyszedłszy z domu, ojciec i Karolina skierowali się ku wsi, w nadziei, że w razie niebezpieczeństwa łatwiej tam będzie o ratunek. Żołnierz jednak rozkazał stanowczo: „Idziemy do lasu”. Pozostawiona w domu Rozalia wyszła na dwór, wołając z płaczem: „Tato wróć! Karolino wracaj!” Żołnierz odwrócił się i pogroził jej pięścią. Wkrótce po wejściu w las, napastnik przyłożył ojcu lufę karabinu do głowy, nakazując wrócić do domu. Ten jednak prosił usilnie, aby on sam mógł iść dalej, zaś Karolina niechaj wraca do domu. Także Karolina prosiła: „Tato, nie odchodź”. Prośby na nic się jednak zdały i sterroryzowany ojciec, oszołomiony szybkością następujących po sobie wydarzeń, zawrócił, udając się do swego szwagra Macieja Głowy.
Przyszedłszy tam zaledwie mógł wykrztusić, co się stało. Mówił nieskładnie: „W lesie… Karolina… żołnierz”. Tymczasem Karolina pozostała sam na sam z dzikim i uzbrojonym złoczyńcą, który przemocą prowadził ją w głąb lasu. Żołnierz przytrzymywał karabin na lewym ramieniu, prawą zaś ręką trzymał i popychał idącą. W pewnym jednak momencie – dziewczyna wyrwała się i zaczęła uciekać. Całe zdarzenie widziało dwóch świadków. Relacja tych świadków oraz wszystkie inne spowodowały wielkie poruszenie we wsi. Proboszcz, ks. Władysław Mendrala, udał się natychmiast z protestem do komendy wojsk rosyjskich. Rozpoczęto poszukiwania w lesie. Do poszukiwań przydzielono kilku żołnierzy. Dowództwo wojskowe przekazało meldunki do okolicznych posterunków. Na próżno. Poszukiwania nie przyniosły żadnego rezultatu.
W domu Kózków panowała rozpacz. Ojciec szczególnie boleśnie przeżywał tragedię. Do końca swego życia powtarzał: „Tak się stało – Bóg tak chciał”.
Po dwóch tygodniach, dnia 4 grudnia, jeden z mieszkańców wioski, Franciszek Szwiec, zbierający w lesie drwa natknął się na martwe ciało Karoliny. Znajdowało się po przeciwnej stronie lasu, a więc nie tam, gdzie poszukiwano, ale na trzęsawisku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od otwartego pola. Karolina leżała na wznak, z prawą dłonią zaciśniętą, wspartą na łokciu drugiej ręki, i skierowaną ku górze. Lewa ręka, ściskająca chustkę w zaciśniętej pięści, leżała na ziemi. Pod głową i barkami znajdowała się kałuża zamarzniętej i wsiąkłej w ziemię krwi. W pewnej odległości znaleziono porzucone, być może dla ułatwienia ucieczki, buty Karoliny, jeszcze dalej kurtkę.
Franciszek Szwiec natychmiast udał się z bolesną nowiną do domu Kózków. Powiadomiono także proboszcza.
Pogrzeb Karoliny był pierwszym przejawem jej kultu. Pomimo trwających działań wojennych zgromadziło się ponad 3 tysiące wiernych. W wygłoszonych przemówieniach przewijał się motyw chrześcijańskiej świętości i męczeństwa. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości.
Z biegiem miesięcy i lat, pomimo nieszczęść straszliwej wojny, pomimo czasowego wysiedlenia ludności i trudnych chwil powojennych, osoba Karoliny nie odchodziła w niepamięć.
W kilka miesięcy po bolesnych wydarzeniach, na miejscu odnalezienia ciała postawiono wysoki krzyż z figurką Zbawiciela oraz tablicę marmurową u stóp tego krzyża z napisem: „Ku pamięci szesnastoletniej Karoliny Kózkównej zamordowanej 18 listopada 1914 r.” Poniżej umieszczono następujący wiersz:
„Kiedy najeźdźcy, jak wzburzona fala, Jej wieś zalali, w las uprowadzona Zginęła z ręki dzikiego Moskala Po krwawej walce śmiertelnie raniona. Droższą niż życie była dla niej cnota, Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem. Milszą śmierć sroga niż grzechu sromota, Więc męczennicą stanęła przed Bogiem”.
Karolina początkowo z woli biskupa L. Wałęgi pochowana została na cmentarzu przykościelny, gdzie postawiono figurę Najświętszej Maryi Niepokalanej, z napisami upamiętniającymi wydarzenie. U góry czytamy: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”; zaś nieco niżej: „Tu spoczywa śp. Karolina Kózka, męczennica z ostatniej wojny światowej, ur. 2 VIII 1898 – zamordowana 18 XI 1914 r.”. Po prawej stronie postumentu: „Duszo dziewicza, przed tronem Boga proś za nami i wypraszaj nam więcej takich dusz niewinnych”. Po lewej stronie: „Kochanej córce postawili rodzice”.
W trzecią rocznicę śmierci ekshumowano ciało Karoliny, umieszczono je w metalowej trumnie i przeniesiono z cmentarza grzebalnego na cmentarz przykościelny. Uroczystości przeniesienia przewodniczył biskup L. Wałęga. W wygłoszonym wówczas przemówieniu zaznaczył, iż nie przybył, aby kanonizować Karolinę, ponieważ tego dokonać może jedynie odpowiednia władza kościelna, lecz aby cnocie oddać cześć. Obecnie ciało Błogosławionej spoczywa w kościele parafialnym w Zabawie.
Proces beatyfikacyjny odkładany był z roku na rok. Powodem były wojny, trudne czasy powojenne oraz różne trudności z którymi Kościół tarnowski musiał stawiać czoła. Niemniej już w r. 1949 biskup Jan Stępa mianował Postulatora i Wicepostulatora sprawy. Niestety, ciężka choroba a potem śmierć biskupa uniemożliwiły podjęcie prac w tym kierunku. W rezultacie wszystkie etapy prowadzenia spraw, począwszy od otwarcia w 1965 r. procesu informacyjnego, przypadły biskupowi tarnowskiemu Jerzemu Ablewiczowi.
W Liście postulacyjnym do Kongregacji pisał między innymi: „Biskup jest stróżem pośmiertnej chwały tych, którzy za życia dali przykład szczególnej miłości Boga. świadom tego obowiązku, a także idąc za głosem kapłanów i wiernego ludu, postanowiłem wszcząć proces informacyjny dla wyniesienia na ołtarze Sł. Bożej Karoliny Kózka, która dnia 18 listopada 1914 r., w siedemnastym roku życia, poniosła śmierć męczeńską, w obronie dziewictwa i czystości, w wiosce Wał – Ruda, parafia obecnie Zabawa, diecezja tarnowska w Polsce”.
Dnia 10 czerwca 1987 roku podczas mszy św. na tarnowskich Błoniach, Ojciec święty Jan Paweł II ogłosił Karolinę Kózkówną – błogosławioną.

Kontakt

    Szkoła Podstawowa
im. Bł. Karoliny Kózkówny
w Rozdzielu
Rozdziele 156
32-731 Żegocina
woj. małopolskie
tel. (014) 61-33-033

Ważne linki:

Galeria

galeria

POLECAMY

banner_nowepodreczniki

baner_dlarodzicow

baner_rok_bezpiecznej_szkoly

logo_bezpieczna_szkola

stop_dopalaczom

warto_zobaczyc

bezpieczenstwo